Są takie momenty w moim życiu, których nie chciałabym pamiętać. Ale one nie chcą odejść, wracają do mnie co jakiś czas, dając małego kuksańca, który wyrywa mnie z codzienności i o przypomina o ogromnym bólu. I tak właśnie pamiętam tę jedną noc, noc która rozpoczęła się bardzo sympatycznie, a która ostatecznie stała się mrocznym wspomnieniem, traumatycznym przeżyciem.
Kameralne spotkanie w gronie znajomych... Trwa jedna z najlepszych imprez w moim życiu. Jestem wśród fajnych, wesołych osób. Żartujemy, gramy w kalambury, pijemy wino. Super czas ze zgraną ekipą! Do czasu. Bo kiedy impreza dobiega końca, coś się zmienia, coś się dzieje. Mój rozmazany po alkoholu świat nie pozwala mi tego nazwać i rozpoznać. Wiem tylko, że ja tego nie chcę, ale nikt mnie słucha. Bo ja nie mam głosu…
Gdy wracam rano do domu, moja twarz wykrzywia się w nieznany wcześniej grymas. Taki sztuczny uśmiech. Przyklejony. Moja współlokatorka pyta mnie co się stało. Nie wiem nawet co powiedzieć. Impreza, faceci, alkohol... Ale zaraz, coś mi nie gra, coś mi nie działa. Jest mi niedobrze, w brzuchu i gardle mdląca gula. Silne dreszcze, niepokój. Jeszcze nigdy nie było mi tak źle.
Następnego dnia dociera do mnie to, co się stało, jak to się nazywa, jak to wymówić, jak to sobie uświadomić. Nie, jeszcze nie przechodzi mi to przez gardło. Czuję tylko ciężki do zniesienia ból. Koleżanka umawia mnie do psychologa - seksuologa. Zgadzam się od razu, wiem, że potrzebuję pomocy. To tam poznaję człowieka w zabawnym krawacie w koguty, który nagle staje się moim oddechem. Terapeutę, który nie ocenia, nic nie narzuca, a cierpliwie słucha. Ale też nazywa rzeczy po imieniu. To od niego słyszę po raz pierwszy słowa, których sama nie umiem wtedy jeszcze wymówić: gwałt.
Wstyd i poczucie winy. Bardzo często to właśnie odczuwają ofiary przemocy seksualnej. Kobiety, które zostały skrzywdzone czują się winne. Wpaja się nam od dziecka, że to z nami jest coś nie tak. Bo na pewno sama się o to prosiła, po co się tak ubrała, dlaczego tam poszła, dlaczego nie krzyczała. Nie rozlicza się oprawców, zostawia ich w spokoju, chroni poprzez wypieranie tego co zrobili. Hejt leje się na już zranione ofiary. Ja czułam tak silne poczucie winy, że nie umiałam spojrzeć nawet terapeucie w oczy. Siedziałam przed nim ze spuszczoną głową lub patrząc w okno. Długo nie docierały do mnie słowa, że nawet gdybym przechadzała się nago po ulicy to nikt nie ma prawa mnie dotknąć. Wpajano mi od dziecka, że to dziewczyna ma mieć jakiś zestaw powinności, nakazów i ciasnych form zachowań. Masz ubierać się tak a tak nie, mówić tak a tak nie, nie iść tam, bo jak pójdziesz to sama się prosisz o gwałt. I wszystko to z pokolenia na pokolenia płynie z ust innych kobiet. Ten sam skrypt, kopiuj wklej, kolejna kobieta w roli ofiary wyrusza w świat, dzień dobry panowie, bierzcie i jedzcie!
Spędziłam długie miesiące w gabinecie terapeuty, by wreszcie poczuć, dopuścić do siebie słowa, które mój psycholog kierował do mnie co jakiś czas. Zawsze wymawiał je powoli spokojnie, z troską, akceptacją i ciepłem:
To nie jest twoja wina.
Tak rozpoczęła się moja droga przez psychoterapię. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak będzie ona dla mnie ważna, jak w pewnym momencie stanie się moją codziennością i jak bardzo zmieni moje życie.
Comments