Moje ciało wyprzedza zachodnią medycynę ;)

"My body's always been a little faster than Western medicine" - powiedziała w jednym z odcinków "Przyjaciół" moja ukochana bohaterka Phoebe. I śmiało mogłabym powiedzieć to samo o sobie! Moje ciało też wyprzedza zachodnią medycynę.. a może po prostu ma poczucie humoru?

Dziś o kolejnej wizycie u hematologa dowiedziałam się, że moja siostra może byc moją dawcą szpiku. Cudowna wiadomość!🥳

A druga wiadomość była taka, że jednak znów moja niedawno postawiona ostateczna diagnoza już nie jest ostateczną diagnozą! Była już białaczka, był MDS, teraz znów coś się lekarzom urodziło w głowach po badaniach cytogenetycznych i teoretycznie znów wygląda im to na białaczkę, ale nią nie do końca jest. Moje ciało daje tak niespecyficzne znaki, że nawet laboratoria wymiękają. Jestem na granicy dwóch raków. Mówią mi, że leczenie i tak jest takie samo, chemia plus przeszczep, więc nie ma znaczenia jak to się nazywa. No dla mnie jednak ma. Ale dobra, niech będzie, jestem sobie gdzieś pomiędzy dwoma diagnozami. W moim własnym, nieokreślonym, niejednoznacznym raku.

Tak, moje ciało naprawdę jest za mądre na zachodnią medycynę!!😉

***

Kiedy 26 lutego rano pojawiłam się na oddziale hematologii berlińskiego szpitala Charite by wreszcie zacząć chemioterapię i ruszyć z kopyta z całym proces leczenia, dowiedziałam się, że moja ostateczną diagnioza to białaczka. Choć nadal jestem na granicy dwóch nowotworów, zgodnie z najnowszymi wytycznymi i moimi ostatnimi wynikami lekarze wpisali w kartę: ostra białaczka szpikowa (AML).

Informacja o sklasyfikowaniu mojej choroby, ostatecznym nazwaniu jej była mi naprawdę potrzebna. Chociażby dlatego, żeby mieć już stuprocentową pewność co mi dolega, a przede wszystkim - jak to określiła moja wspaniała koleżanka z lat młodości, Ola - fajnie jest mieć domknięcie poznawacze. Ano fajnie. I choć sama choroba to ogromne wyzwanie i jeszcze wiele trudnych tygodni pzrede mną, to mocno wierzę, że pokonam dziada!

A więc lecę, po zdrowie!!🍀